środa, 1 stycznia 2014

01

Westchnęła cicho, odgarniając kilka niesfornych kosmyków z bladego czoła. Nie czuła się źle, zawsze wyglądała blado i było to jej największym atutem. Zwilżyła spierzchnięte wargi malinowym językiem. Przekrzywiła delikatnie głowę, wzrokiem studiując instrukcję obsługi. Jak do cholery uruchomić tą pieprzoną pralkę?!
Z rozgoryczeniem kopnęła w wielkie białe coś, co zajmowało dużą część ich niewielkiej łazienki. Jutro był pierwszy dzień na studiach, musiała wyprać swoją białą koszulę, a tymczasem co? Technologia po raz kolejny płatała jej figle.
Zajmowała to mieszkanie już miesiąc czasu i jeszcze nie potrafiła obsłużyć pralki. Zawsze robiła to za nią jej współlokatorka. Tanya. A teraz gdzieś wyjechała, zostawiając ją samą na pastwę losu. Na pożarcie przez wszelkie nowinki techniczne.
Jezu, dlaczego tak ciężko było obsłużyć zwykłą pralkę? Niebieskie tęczówki wzniosły się do góry, niemo błagając o wyzwolenie. I nadeszło, wraz z dzwonkiem do starych, zniszczonych drzwi.
Rzuciła instrukcję obsługi na całkiem nową pralkę i w podskokach udała się do przedpokoju. Dwa warkocze delikatnie bujały się na jej ramionach, odejmując jej lat i dodając jeszcze więcej do sfery „Cześć, jestem dziewczęca”. Nie patrząc, kto stoi na klatce schodowej, otworzyła drzwi.
Zaskoczona cofnęła się kilka kroków w tył. Uderzyła ją niesamowitość nowo przybyłego gościa. Kim był? Wystroił się jak stróż w Boże ciało. Akwizytor? Za młody. Przestępca? W tych czarnych, przeciwsłonecznych okularach? Całkiem możliwe.
-Cześć Hope. – odezwał się, wchodząc do środka. Zna jej imię? Skąd? Zaskoczona zamknęła za nim drzwi. Podświadomość kazała jej uciekać, ale to w końcu było jej mieszkanie, więc to raczej jego powinna wyrzucić.
            -Cześć… - zająknęła się, nie bardzo wiedząc jak ma na imię nowo przybyły gość.
            -Niall.- podsunął jej, ściągając okulary.
            -Niall. – powtórzyła cicho, gdy para niebieskich tęczówek lustrowała jej dwa warkocze i całkiem skąpe spodenki. Chcąc nie chcąc, zarumieniła się.
            -Ach, tak. Tan wysłała mnie po… Po jakieś papiery, które leżą pod jej łóżkiem, bla bla bla. – wyjaśnił, kompletnie znudzony. Ciemna blondynka zerknęła na niego. Wyglądał jak trup. Jakby nie spał trzy noce. Ale to nie było jej sprawą, prawda? Nie powinna się wtrącać.
Oznajmiła cicho, że przyniesie prace Tanyi, po czym truchtem pobiegła do jej sypialni, znajdującej się na końcu korytarza. Klęknęła przy łóżku i nachyliła się, ręką szukając ogromnej teczki z ręcznymi malowidłami Tan. Potrzebowała ich do jakiegoś… Jakiegoś czego, o czym Hope nie miała pojęcia.
Wyciągnąwszy teczkę spod łóżka, podniosła się na równe nogi. I dopiero wtedy zauważyła, że posiadacz niebieskich oczu, właśnie lustrował jej tyłek. Co za bezczelny cham! Obruszona podeszła do niego i wcisnęła mu teczkę w dłonie.
          -Coś jeszcze? – warknęła nieprzyjaźnie. Może i miała zgrabne ciało, ale nie tolerowała chamskiego wgapiania się w jej tyłek. Blondyn uśmiechnął się lekceważąco.
         -Masz bardzo ładną pupę, Hopie. – uśmiechnął się ponownie, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł. Przy drzwiach krzyknął jeszcze: Do zobaczenia!
Niedoczekanie jego! Nigdy w życiu nie dopuści, by ten zboczeniec patrzył się na jej tyłek! Klapnęła zrezygnowana na łóżko. Tanya zdecydowanie powinna zmienić towarzystwo. Nie podobało jej się to, kto odwiedzał ją, gdy Tan miała jakąś potrzebę. Spotkała już Harry’ego, Louisa, Zack’a, Roberta i Nialla. Z tych wszystkich gości tylko Harry tak naprawdę potrafił zachować ryzy swojej kultury i łaskawie nie rzucał w jej stronę sprośnymi komentarzami.
Zrezygnowana wróciła do łazienki, by rozpracować tą maszynę zwaną pralką.
*
Łapczywie opróżnił butelkę z piwem. Czwarte dziś. Nic się nie działo, żadnych akcji na mieście. Nudziło mu się, nie miał co robić. Swoją zmianę skończył już dawno, mnóstwo nadzianych gości z dziewczynkami przy ich tyłkach, o mało nie chcących zrobić im loda na środku salonu samochodowego. Bóg wie ile miały lat, ale wnioskował, że każda z nich dopiero przekroczyła próg dorosłości, tak zwane 18 lat. Nienawidził tej pracy, ale przynajmniej dobrze zarabiał na swoim wysokim stanowisku. Uwodził niewinne panienki swoim czekoladowym spojrzeniem. Jadły mu z ręki. Wciskał im każdy kit, a one wierzyły. I kupowały te samochody, niemalże śliniąc się do tylniego lusterka, gdy siedziały za kierownicą danych modeli samochodów.
Brzydziły go. Potrzebował jakiejś świeżej krwi. Niewinnej istotki, a nie panny rozkładającej nogi przed pierwszym lepszym przystojnym facetem. Jakiejś ślicznej niewiasty, nie potrzebującej tony makijażu, który zostawałby wszędzie. Na ubraniach, dłoniach.
-Patrz gdzie leziesz! – ktoś na niego wrzasnął. Zdumiony przystanął, rozglądając się wokół siebie. Kogo potrącił? – Tu, buraku.
Naprzeciwko niego, kucająca na ziemi blondynka. Podnosiła owoce i warzywa, rzucając pod nosem okropnymi słowami. Uśmiechnął się szeroko. Taka niewinna.
          -Pomogę ci. – oświadczył, kucając obok niej. Pozbierał wszystkie zakupy w mgnieniu oka do papierowych toreb. Wstał i podał rękę poturbowanej. Niebieskie oczy rzuciły mu pełne oburzenia spojrzenie. O mało się nie przewrócił. Nigdy nie widział takich pięknych oczu. – Przepraszam.
         -Trzeba było uważać jak leziesz. Twoje przepraszam nic mi nie da. – warknęła, zerkając na swoją prawą dłoń, na której widoczne było mocne otarcie. Liam syknął cicho pod nosem, czując krew. Zamrugał kilkukrotnie powiekami, wciskając sobie kit, że to niewielka rana a on sam nie jest głodny.
        -Krwawisz. – stwierdził sucho, kiedy obca dziewczyna próbowała sobie poradzić z naręczem zakupów.
        -Patrzcie go, wbił się w garniak i udaje inteligentnego. – prychnęła – Gdybyś nie łaził jak kretyn, nie rozwaliłabym sobie ręki!
        -Przepraszam… Naprawdę mi przykro. – westchnął chłopak. Jednym zręcznym ruchem przejął zakupy od dziewczyny, ignorując jej protesty. Rozkazał jej, żeby prowadziła.

Szli w milczeniu, a on przyglądał jej się z ukosa. Obserwował jej zadziorny nosek, delikatnie wystające kości policzkowe, wytuszowane rzęsy i włosy upięte w schludnego koka. Jego wzrok zatrzymywał się na kształtnej piersi i pośladkach. Mimo to, że interesowała go tylko jej krew, nadal był facetem. Kobiece kształty bardzo na niego działały.
-Jesteś pewna, że nie chcesz, bym ci to opatrzył? – zapytał, kiedy przekręcała klucz w drzwiach.
            -Nie. – burknęła, po czym wskazała mu miejsce, w którym ma zostawić zakupy.
Chwała Bogu, że nie chciała opatrywania ran. Dzięki temu uratowała sobie życie, choć wcale o tym nie wiedziała. Liam odłożył zakupy na blacie kuchennym, po czym rzucił jeszcze jedno spojrzenie na dziewczynę, która właśnie przypominała mu wściekłego anioła.
           -Nie chcę cię wyganiać… - zaczęła niezbyt przyjemnie. Liam uśmiechnął się łobuzersko. Zadziorna. Lubił takie.
           -Tu masz mój numer, gdybyś odkryła większe straty niż kilka rozwalonych owoców i podrapana dłoń. Naprawdę przepraszam. – wyciągnął swoją wizytówkę z kieszeni marynarki. Położył ją na blacie obok zakupów, po czym delikatnie skinął głową w stronę owej dziewczyny w geście pożegnania. Wyminął ją i wyszedł z jej mieszkania.
Nawet nie dowiedział się, jak ma na imię.
Nic nie szkodzi.
Wszystko jest do nadrobienia.
Przecież jeszcze tu wróci.
*
Odgarniając ciemne włosy na jedno z ramion, spokojnie przemierzyła odległość dzielącą ją od salonu tatuażowego. Przyjrzała się z uwagą ogromnemu szyldowi, który z pewnością przykuwał uwagę niejednego przechodnia i delikatnie pociągnęła za klamkę. Znalazłszy się w środku, ogarnęła wzrokiem pomieszczenie. Utrzymane w jasnych kolorach ściany, na których znajdowało się wiele ciekawych wzorów.
Podeszła do biurka, za którym znajdowało się zaplecze. Oparła się o nie dłońmi i zmrużyła oczy. Nie minęła chwila, a przed jej oczami pojawił się on. Jego poburzone, ciemne włosy prosiły się o chwilę uwagi. Ubrał czarną koszulkę na ramiączka, która idealnie podkreślała jego mięśnie oraz uwydatniała tatuaże. Był cholernie seksowny i z pewnością, gdyby szukała przelotnego romansu, wybrałaby jego za celownik. Ale nie po to tutaj przyszła.
            - Zayn. – Skinęła w jego kierunku, prostując się. Spojrzał na nią chłodno, ale również z pewnym szacunkiem. Nie ulegało wątpliwości, że nie chciał mieć z nią żadnych problemów. Uwielbiała to. Mimo że większość ludzi nie chciała się do tego przyznać, najzwyczajniej się jej bali.
           - Tanya – odparł spokojnie. – Co cię tu sprowadza?
           - Słyszałam, że jesteś całkiem niezły, jeśli chodzi o tatuaże. Chciałabym zrobić sobie jeden – oświadczyła poważnie, przyglądając mu się z uwagą.
Warknęła zirytowana,  gdy poczuła obecność tego natrętnego szczyla. Zayn przyjrzał się jej zdezorientowany i już miał się odezwać, jednak przeszkodziło mu w tym głośne stłuczenie szkła. Tanyi już nie było przed nim. Przeskoczył przez ladę i w mgnieniu oka pojawił się naprzeciwko nich. Drobnymi, a wbrew pozorom niesamowicie silnymi dłońmi przyciskała go do ściany. Walczył z rozbawieniem. Ten debil musiał zajść jej za skórę.
         - Louis – warknęła, zaciskając dłonie mocniej. Jej usta pojawiły się tuż przy jego uchu. – Powiem to pierwszy i ostatni raz. Przestań za mną łazić albo wyrwę twoje serce szybciej, niż będziesz w stanie powiedzieć ‘nie’. Zrozumiałeś, matole?
Louis ukazał swoje równe, białe zęby. To ją denerwowało najbardziej. Jego pewność siebie. Wydawało mu się, że może wszystko. Tylko, że to ona była panią sytuacji. I w każdej chwili mogła zniszczyć jego bajkę. Jednym skinieniem.
        -Tanyo, coś ostatnio mocno mnie nienawidzisz. Czyżbym ci się podobał? - zakpił Tomlinson. Tanya warknęła gardłowo, a Lou zaśmiał się jeszcze bardziej. Zirytowana brunetka puściła jego szyję. Czemu musiał być tak pewny siebie?! Ugh, tak bardzo go nienawidziła.
       - Grabisz sobie. Ledwo zawitałeś do miasta, a już masz kilku wrogów - warknęła, podchodząc do lady. Zayn w milczeniu podał jej katalog z szablonami.
- Czy to nie dziwne, że wszystkie są kobietami? Wszystkie lecicie na mój tyłek. Przyznaj mi rację, Tan – mruknął uśmiechnięty.
           - Urwę ci łeb, jeśli nie zamkniesz tej jadaczki, Tomlinson - powiedziała spokojnie, przeglądając szablony. Musiała przyznać, że większość z nich była naprawdę niezła. Malik najwidoczniej znał się na swojej robocie.
Tomlinson usiadł na ladzie obok niej. Nachylił się, a woń jego perfum otoczyła delikatnie Tanyę.
           - Tatuażyk? Nareszcie. Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz. W którym miejscu? - zaciekawił się, patrząc na brunetkę. Tan zamyśliła się chwilę, uważniej przyglądając się zegarkowi narysowanemu kursywą.
           - Na łopatce - powiedziała w końcu. Louis jęknął rozczarowany i oparł się dłońmi o ladę, odchylając głowę do tyłu. Westchnął, patrząc w sufit.
           - Myślałem, że na twoim seksi tyłeczku – bąknął, przyglądając jej się z uwagą. Przez moment rozważała, czy nie wyrwać kartki z katalogu i nie wbić mu jej w oko. Może chociaż raz nauczyłby się nie zgrywać błazna i nie denerwować silniejszych oraz mądrzejszych od siebie wampirów.
- Louis, coś ostatnio uważnie mi się przyglądasz. Czyżbym ci się podobała? – zironizowała, powtarzając jego własne słowa. Nie czekając na odpowiedź, pochyliła się nad ladą, tuż obok Tomlinsona. – Jak dobrze, że nie będziesz miał okazji oglądać go w pełnej okazałości – mruknęła, uśmiechając się ironicznie i oddała Zaynowi katalog.
Wywrócił oczami, zsuwając się blatu. Gdyby naprawdę chciał go zobaczyć, znalazłby na to sposób. Kobiety mu ulegały. Nawet takie zimne, jak Tanya.
            - Byłbyś w stanie wykonać wzór, który sama bym narysowała? – zagadnęła, przyglądając się mulatowi z uwagą. Westchnęła, widząc jego zdziwienie. – Nie martw się, z twoimi wszystko jest w porządku. Skoro jednak mam mieć to na ciele, niech nie będzie to byle co.
             - Oczywiście – odpowiedział po chwili ciszy, odwracając wzrok od jej twarzy. Odłożył katalog na swoim miejscu i spojrzał na zegarek.
- Ktoś przyniesie ci go jutro – poinformowała, zerkając przelotnie na Louisa. – Chociaż z drugiej strony, jeśli zobaczysz tego matoła, możesz go wypytać. Jestem przekonana, że będzie mnie obserwował. Niestety, szczyl nie wie, czym jest prywatność i ostatnio prosi się o wyrwanie serca.
            - Tanya, ty ser...
            - Nie pozwoliłam ci się odezwać – przerwała spokojnie, wlepiając w niego wzrok, który zaraz przeniosła na Zayna. – Nie pozwoliłam mu się odezwać, prawda?
            - Nie przypominam sobie – wybełkotał Zayn.
Dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem, pojawiając się tuż za Louisem. Przesunęła opuszkami palców po jego karku i przekrzywiła głowę w prawo, oblizując usta. Był taki przystojny, a taki wkurwiający. Gdyby nie ten jego denerwujący charakter, z pewnością mogliby mieć więcej wspólnego. Cóż, jego strata.
            - Nie nachodź biednego Zayna – powiedziała, pojawiając się tuż przy drzwiach. – Jeszcze i on zgłupieje przez twoją obecność, matole.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem, a po Tanyii nie było śladu. Tomlinson prychnął pod nosem, przenosząc wściekły wzrok na Zayna.
- Mógłbyś namalować jej coś zabawnego na tej łopatce, ot tak, dla żartu – warknął, zakładając ręce na piersi. – Może wtedy zaczęłaby być mniej wkurwiająca.
           - Nie masz na co liczyć – odparł chłodno, kierując się na zaplecze. – I spierdalaj stąd. Salon przyjmuje się twoim zapachem. Naprawdę nie chcę, by ten smród odstraszał klientów. – dodał, z lekko sarkastycznym uśmiechem na ustach.
Louis nie odpowiedział. W przeciwieństwie do Tanyii, Zayn nie zamierzał go urazić i rzucał żartami, których nie należało traktować serio, o czym Tommo doskonale wiedział. W każdym razie, Zayn teraz miał ważniejsze rzeczy do roboty niż niańczenie sfrustrowanego kumpla.



Witamy Was na pierwszym rozdziale Killers.
Mam szczerą nadzieję, że nie zawiodłyśmy was ani trochę, a to fanfiction będzie nietuzinkowe, świetne i będzie miało wysoką czytelność. Postaramy się was nie zawieść. 
Jak minął Sylwester? Trzymacie się na nogach? :) 
Komentujcie <3
Ps. Jeśli jeszcze nie oglądałyście zwiastuna, możecie zrobić to teraz. Link w zakładkach! x

13 komentarzy:

  1. zajebiste, zajebiste, zajebiste <3 czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja kocham takie drastyczne scenariusze <3 Nie moge się doczekać nastepnego rozdziału ^^ A pytasz jak po sylwestrze? Chora jestem :((

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały, widzę, że Tommo i Tanya się uwielbiają :) Czekam na następny ;) Zwiastun piękny. A sylwester? lepiej nie pytać XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam akurat po Sylwestrze dobrze się czuję :-) Co do rozdziału to uwielbiam tą grozę i niebezpieczeństwo :-) Niall jest bezczelny a Liam cholernie męski. Ahh kocham też Lou i tą jego pewność siebie. Myślę, że to będzie najbardziej oryginalne opowiadanie, które czytałam.
    Zapraszam również do siebie:
    [gotta-be-you-darling]
    [spojrz-w-moje-oczy]
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieźle się zaczyna! Mam nadzieję że dalsze rozwinięcie będzie tak samo ciekawe ;)
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział naprawdę fajny! Czekam na next! A co do sylwestra to się czuję doskonale :D

    OdpowiedzUsuń
  7. to jest świetne! macie oryginalną fabułę, strasznie mi się podoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy rozdział. Podoba mi się. Mam nadzieję że reszta rozdziałów będzie taka :). Pozdrawiam ~ @Polish__pooow

    OdpowiedzUsuń
  9. Serio, bardzo polubiłam to opowiadanie. I chociaż dalej nie potrafię przyzwyczaić się do chłopaków jako wampirów, i tak jest super. Horan zachował się naprawdę jak nie Horan. Bezczelny. Obawiam się jednak, że Niall miał rację i jeszcze będzie nachodził Hope. Ale za to Liam bardzo mnie zaskoczył! Cieszę się, że powstrzymał swój głód i pomógł dziewczynie. Mam tylko nadzieję, że jego następna wizyta u niej nie skończy się tragicznie. No i na koniec muszę wspomnieć o moim ukochanym Lou. Mimo, że jest naprawdę wkurzający, i tak go lubię. Nie wiem tylko dlaczego łazi za tą Tanyą jak głupiec. Zająłby się czymś pożytecznym. Nie wiem czemu, ale jakoś nie pałam sympatią do Tanyi. Może właśnie dlatego, że jest taka chłodna i równie wkurzająco co Tomlinson. A Zayn jakby się odsuwał od tych wszystkich spraw, ciągle pogrążony w świecie tatuaży. Czekam na rozdział kolejny, naprawdę dobra robota. Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć, bo w sumie niewiele się tutaj wydarzyło. W normalnym przypadku już zrezygnowałabym z dalszego czytania, bo najpierw nie przypadły mi do gustu przekleństwa w prologu, w pierwszym rozdziale nic się nie dzieje... Ale obiecuję czytać dalej, bo może jednak w następnym rozdziale będzie ciekawiej :)
    Pozdrawiam i życzę więcej weny.

    @_houis
    [ www.perf-ect.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest naprawdę dobre.
    Kurcze muszę przyznać, ze mie zaciekawił.
    Pozdrawiam
    @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę intryguje mnie ta historia. Ciekawośc mnie zżera kiedy zastanawiam się nad tym, co wymysliłyście. Powoli przywykam o myśli, że chłopcy są wampirami i w dodatku... Cóż, określmy to tak, że musza wyglądać bardzo pociągająco jako wampiry.
    Hope nie ma pojęcia w jakie towarzystwo trafiła. Mam tylko nadzieję, że nie stanie jej się krzywda. Wygląda na to, że wpadła Liamowi w oko. I dobrze, im więcej Liama tym lepiej!
    Louis jest zabawny, naprawę, haha. Ale widać, że irytuje Tanyę. Chociaż i tak przypuszczam, że wylądują w łóżku prędzej czy później. Le ja wróżbita.
    Czekam na następny, życzę dużo weny! x

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy