Westchnęła cicho, odgarniając
kilka niesfornych kosmyków z bladego czoła. Nie czuła się źle, zawsze wyglądała
blado i było to jej największym atutem. Zwilżyła spierzchnięte wargi malinowym
językiem. Przekrzywiła delikatnie głowę, wzrokiem studiując instrukcję obsługi.
Jak do cholery uruchomić tą pieprzoną pralkę?!
Z rozgoryczeniem kopnęła w
wielkie białe coś, co zajmowało dużą część ich niewielkiej łazienki. Jutro był
pierwszy dzień na studiach, musiała wyprać swoją białą koszulę, a tymczasem co?
Technologia po raz kolejny płatała jej figle.
Zajmowała to mieszkanie już
miesiąc czasu i jeszcze nie potrafiła obsłużyć pralki. Zawsze robiła to za nią
jej współlokatorka. Tanya. A teraz gdzieś wyjechała, zostawiając ją samą na
pastwę losu. Na pożarcie przez wszelkie nowinki techniczne.
Jezu, dlaczego tak ciężko było
obsłużyć zwykłą pralkę? Niebieskie tęczówki wzniosły się do góry, niemo
błagając o wyzwolenie. I nadeszło, wraz z dzwonkiem do starych, zniszczonych
drzwi.
Rzuciła instrukcję obsługi na
całkiem nową pralkę i w podskokach udała się do przedpokoju. Dwa warkocze
delikatnie bujały się na jej ramionach, odejmując jej lat i dodając jeszcze
więcej do sfery „Cześć, jestem dziewczęca”. Nie patrząc, kto stoi na klatce
schodowej, otworzyła drzwi.
Zaskoczona cofnęła się kilka
kroków w tył. Uderzyła ją niesamowitość nowo przybyłego gościa. Kim był?
Wystroił się jak stróż w Boże ciało. Akwizytor? Za młody. Przestępca? W tych
czarnych, przeciwsłonecznych okularach? Całkiem możliwe.
-Cześć Hope. – odezwał się, wchodząc
do środka. Zna jej imię? Skąd? Zaskoczona zamknęła za nim drzwi. Podświadomość
kazała jej uciekać, ale to w końcu było jej mieszkanie, więc to raczej jego
powinna wyrzucić.
-Cześć… - zająknęła się, nie bardzo wiedząc jak ma na imię
nowo przybyły gość.
-Niall.- podsunął jej, ściągając okulary.
-Niall. – powtórzyła cicho, gdy para niebieskich tęczówek
lustrowała jej dwa warkocze i całkiem skąpe spodenki. Chcąc nie chcąc,
zarumieniła się.
-Ach, tak. Tan wysłała mnie po… Po jakieś papiery, które
leżą pod jej łóżkiem, bla bla bla. – wyjaśnił, kompletnie znudzony. Ciemna
blondynka zerknęła na niego. Wyglądał jak trup. Jakby nie spał trzy noce. Ale
to nie było jej sprawą, prawda? Nie powinna się wtrącać.
Oznajmiła cicho, że przyniesie
prace Tanyi, po czym truchtem pobiegła do jej sypialni, znajdującej się na
końcu korytarza. Klęknęła przy łóżku i nachyliła się, ręką szukając ogromnej
teczki z ręcznymi malowidłami Tan. Potrzebowała ich do jakiegoś… Jakiegoś
czego, o czym Hope nie miała pojęcia.
Wyciągnąwszy teczkę spod łóżka,
podniosła się na równe nogi. I dopiero wtedy zauważyła, że posiadacz
niebieskich oczu, właśnie lustrował jej tyłek. Co za bezczelny cham! Obruszona
podeszła do niego i wcisnęła mu teczkę w dłonie.
-Coś jeszcze? – warknęła nieprzyjaźnie. Może i miała zgrabne
ciało, ale nie tolerowała chamskiego wgapiania się w jej tyłek. Blondyn
uśmiechnął się lekceważąco.
-Masz bardzo ładną pupę, Hopie. – uśmiechnął się ponownie,
po czym obrócił się na pięcie i wyszedł. Przy drzwiach krzyknął jeszcze: Do
zobaczenia!
Niedoczekanie jego! Nigdy w życiu
nie dopuści, by ten zboczeniec patrzył się na jej tyłek! Klapnęła zrezygnowana
na łóżko. Tanya zdecydowanie powinna zmienić towarzystwo. Nie podobało jej się
to, kto odwiedzał ją, gdy Tan miała jakąś potrzebę. Spotkała już Harry’ego,
Louisa, Zack’a, Roberta i Nialla. Z tych wszystkich gości tylko Harry tak
naprawdę potrafił zachować ryzy swojej kultury i łaskawie nie rzucał w jej
stronę sprośnymi komentarzami.
Zrezygnowana wróciła do łazienki,
by rozpracować tą maszynę zwaną pralką.
*
Łapczywie opróżnił butelkę z
piwem. Czwarte dziś. Nic się nie działo, żadnych akcji na mieście. Nudziło mu
się, nie miał co robić. Swoją zmianę skończył już dawno, mnóstwo nadzianych
gości z dziewczynkami przy ich tyłkach, o mało nie chcących zrobić im loda na
środku salonu samochodowego. Bóg wie ile miały lat, ale wnioskował, że każda z
nich dopiero przekroczyła próg dorosłości, tak zwane 18 lat. Nienawidził tej
pracy, ale przynajmniej dobrze zarabiał na swoim wysokim stanowisku. Uwodził
niewinne panienki swoim czekoladowym spojrzeniem. Jadły mu z ręki. Wciskał im
każdy kit, a one wierzyły. I kupowały te samochody, niemalże śliniąc się do
tylniego lusterka, gdy siedziały za kierownicą danych modeli samochodów.
Brzydziły go. Potrzebował jakiejś
świeżej krwi. Niewinnej istotki, a nie panny rozkładającej nogi przed pierwszym
lepszym przystojnym facetem. Jakiejś ślicznej niewiasty, nie potrzebującej tony
makijażu, który zostawałby wszędzie. Na ubraniach, dłoniach.
-Patrz gdzie leziesz! – ktoś na
niego wrzasnął. Zdumiony przystanął, rozglądając się wokół siebie. Kogo
potrącił? – Tu, buraku.
Naprzeciwko niego, kucająca na
ziemi blondynka. Podnosiła owoce i warzywa, rzucając pod nosem okropnymi
słowami. Uśmiechnął się szeroko. Taka niewinna.
-Pomogę ci. – oświadczył, kucając obok niej. Pozbierał
wszystkie zakupy w mgnieniu oka do papierowych toreb. Wstał i podał rękę
poturbowanej. Niebieskie oczy rzuciły mu pełne oburzenia spojrzenie. O mało się
nie przewrócił. Nigdy nie widział takich pięknych oczu. – Przepraszam.
-Trzeba było uważać jak leziesz. Twoje przepraszam nic mi
nie da. – warknęła, zerkając na swoją prawą dłoń, na której widoczne było mocne
otarcie. Liam syknął cicho pod nosem, czując krew. Zamrugał kilkukrotnie
powiekami, wciskając sobie kit, że to niewielka rana a on sam nie jest głodny.
-Krwawisz. – stwierdził sucho, kiedy obca dziewczyna
próbowała sobie poradzić z naręczem zakupów.
-Patrzcie go, wbił się w garniak i udaje inteligentnego. –
prychnęła – Gdybyś nie łaził jak kretyn, nie rozwaliłabym sobie ręki!
-Przepraszam… Naprawdę mi przykro. – westchnął chłopak.
Jednym zręcznym ruchem przejął zakupy od dziewczyny, ignorując jej protesty.
Rozkazał jej, żeby prowadziła.
Szli w milczeniu, a on przyglądał
jej się z ukosa. Obserwował jej zadziorny nosek, delikatnie wystające kości
policzkowe, wytuszowane rzęsy i włosy upięte w schludnego koka. Jego wzrok
zatrzymywał się na kształtnej piersi i pośladkach. Mimo to, że interesowała go
tylko jej krew, nadal był facetem. Kobiece kształty bardzo na niego działały.
-Jesteś pewna, że nie chcesz, bym
ci to opatrzył? – zapytał, kiedy przekręcała klucz w drzwiach.
-Nie. – burknęła, po czym wskazała mu miejsce, w którym ma
zostawić zakupy.
Chwała Bogu, że nie chciała
opatrywania ran. Dzięki temu uratowała sobie życie, choć wcale o tym nie
wiedziała. Liam odłożył zakupy na blacie kuchennym, po czym rzucił jeszcze
jedno spojrzenie na dziewczynę, która właśnie przypominała mu wściekłego
anioła.
-Nie chcę cię wyganiać… - zaczęła niezbyt przyjemnie. Liam
uśmiechnął się łobuzersko. Zadziorna. Lubił takie.
-Tu masz mój numer, gdybyś odkryła większe straty niż kilka
rozwalonych owoców i podrapana dłoń. Naprawdę przepraszam. – wyciągnął swoją
wizytówkę z kieszeni marynarki. Położył ją na blacie obok zakupów, po czym
delikatnie skinął głową w stronę owej dziewczyny w geście pożegnania. Wyminął
ją i wyszedł z jej mieszkania.
Nawet nie dowiedział się, jak ma
na imię.
Nic nie szkodzi.
Wszystko jest do nadrobienia.
Przecież jeszcze tu wróci.
*
Odgarniając ciemne włosy na jedno
z ramion, spokojnie przemierzyła odległość dzielącą ją od salonu tatuażowego.
Przyjrzała się z uwagą ogromnemu szyldowi, który z pewnością przykuwał uwagę
niejednego przechodnia i delikatnie pociągnęła za klamkę. Znalazłszy się w
środku, ogarnęła wzrokiem pomieszczenie. Utrzymane w jasnych kolorach ściany,
na których znajdowało się wiele ciekawych wzorów.
Podeszła do biurka, za którym
znajdowało się zaplecze. Oparła się o nie dłońmi i zmrużyła oczy. Nie minęła
chwila, a przed jej oczami pojawił się on. Jego poburzone, ciemne włosy prosiły
się o chwilę uwagi. Ubrał czarną koszulkę na ramiączka, która idealnie
podkreślała jego mięśnie oraz uwydatniała tatuaże. Był cholernie seksowny i z
pewnością, gdyby szukała przelotnego romansu, wybrałaby jego za celownik. Ale
nie po to tutaj przyszła.
- Zayn. – Skinęła w jego kierunku, prostując się. Spojrzał
na nią chłodno, ale również z pewnym szacunkiem. Nie ulegało wątpliwości, że
nie chciał mieć z nią żadnych problemów. Uwielbiała to. Mimo że większość ludzi
nie chciała się do tego przyznać, najzwyczajniej się jej bali.
- Tanya – odparł spokojnie. – Co cię tu sprowadza?
- Słyszałam, że jesteś całkiem niezły, jeśli chodzi o
tatuaże. Chciałabym zrobić sobie jeden – oświadczyła poważnie, przyglądając mu
się z uwagą.
Warknęła zirytowana, gdy poczuła obecność tego natrętnego szczyla.
Zayn przyjrzał się jej zdezorientowany i już miał się odezwać, jednak
przeszkodziło mu w tym głośne stłuczenie szkła. Tanyi już nie było przed nim.
Przeskoczył przez ladę i w mgnieniu oka pojawił się naprzeciwko nich. Drobnymi,
a wbrew pozorom niesamowicie silnymi dłońmi przyciskała go do ściany. Walczył z
rozbawieniem. Ten debil musiał zajść jej za skórę.
- Louis – warknęła, zaciskając dłonie mocniej. Jej usta
pojawiły się tuż przy jego uchu. – Powiem to pierwszy i ostatni raz. Przestań
za mną łazić albo wyrwę twoje serce szybciej, niż będziesz w stanie powiedzieć
‘nie’. Zrozumiałeś, matole?
Louis ukazał swoje równe, białe
zęby. To ją denerwowało najbardziej. Jego pewność siebie. Wydawało mu się, że
może wszystko. Tylko, że to ona była panią sytuacji. I w każdej chwili mogła
zniszczyć jego bajkę. Jednym skinieniem.
-Tanyo, coś ostatnio mocno mnie nienawidzisz. Czyżbym ci się
podobał? - zakpił Tomlinson. Tanya warknęła gardłowo, a Lou zaśmiał się jeszcze
bardziej. Zirytowana brunetka puściła jego szyję. Czemu musiał być tak pewny
siebie?! Ugh, tak bardzo go nienawidziła.
- Grabisz sobie. Ledwo zawitałeś do miasta, a już masz kilku
wrogów - warknęła, podchodząc do lady. Zayn w milczeniu podał jej katalog z
szablonami.
- Czy to nie dziwne, że wszystkie
są kobietami? Wszystkie lecicie na mój tyłek. Przyznaj mi rację, Tan – mruknął
uśmiechnięty.
- Urwę ci łeb, jeśli nie zamkniesz tej jadaczki, Tomlinson -
powiedziała spokojnie, przeglądając szablony. Musiała przyznać, że większość z
nich była naprawdę niezła. Malik najwidoczniej znał się na swojej robocie.
Tomlinson usiadł na ladzie obok
niej. Nachylił się, a woń jego perfum otoczyła delikatnie Tanyę.
- Tatuażyk? Nareszcie. Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz.
W którym miejscu? - zaciekawił się, patrząc na brunetkę. Tan zamyśliła się
chwilę, uważniej przyglądając się zegarkowi narysowanemu kursywą.
- Na łopatce - powiedziała w końcu. Louis jęknął
rozczarowany i oparł się dłońmi o ladę, odchylając głowę do tyłu. Westchnął,
patrząc w sufit.
- Myślałem, że na twoim seksi tyłeczku – bąknął,
przyglądając jej się z uwagą. Przez moment rozważała, czy nie wyrwać kartki z
katalogu i nie wbić mu jej w oko. Może chociaż raz nauczyłby się nie zgrywać
błazna i nie denerwować silniejszych oraz mądrzejszych od siebie wampirów.
- Louis, coś ostatnio uważnie mi
się przyglądasz. Czyżbym ci się podobała? – zironizowała, powtarzając jego
własne słowa. Nie czekając na odpowiedź, pochyliła się nad ladą, tuż obok
Tomlinsona. – Jak dobrze, że nie będziesz miał okazji oglądać go w pełnej
okazałości – mruknęła, uśmiechając się ironicznie i oddała Zaynowi katalog.
Wywrócił oczami, zsuwając się
blatu. Gdyby naprawdę chciał go zobaczyć, znalazłby na to sposób. Kobiety mu
ulegały. Nawet takie zimne, jak Tanya.
- Byłbyś w stanie wykonać wzór, który sama bym narysowała? –
zagadnęła, przyglądając się mulatowi z uwagą. Westchnęła, widząc jego
zdziwienie. – Nie martw się, z twoimi wszystko jest w porządku. Skoro jednak
mam mieć to na ciele, niech nie będzie to byle co.
- Oczywiście – odpowiedział po chwili ciszy, odwracając
wzrok od jej twarzy. Odłożył katalog na swoim miejscu i spojrzał na zegarek.
- Ktoś przyniesie ci go jutro –
poinformowała, zerkając przelotnie na Louisa. – Chociaż z drugiej strony, jeśli
zobaczysz tego matoła, możesz go wypytać. Jestem przekonana, że będzie mnie
obserwował. Niestety, szczyl nie wie, czym jest prywatność i ostatnio prosi się
o wyrwanie serca.
- Tanya, ty ser...
- Nie pozwoliłam ci się odezwać – przerwała spokojnie,
wlepiając w niego wzrok, który zaraz przeniosła na Zayna. – Nie pozwoliłam mu
się odezwać, prawda?
- Nie przypominam sobie – wybełkotał Zayn.
Dziewczyna uśmiechnęła się z
zadowoleniem, pojawiając się tuż za Louisem. Przesunęła opuszkami palców po
jego karku i przekrzywiła głowę w prawo, oblizując usta. Był taki przystojny, a
taki wkurwiający. Gdyby nie ten jego denerwujący charakter, z pewnością mogliby
mieć więcej wspólnego. Cóż, jego strata.
- Nie nachodź biednego Zayna – powiedziała, pojawiając się
tuż przy drzwiach. – Jeszcze i on zgłupieje przez twoją obecność, matole.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem, a
po Tanyii nie było śladu. Tomlinson prychnął pod nosem, przenosząc wściekły
wzrok na Zayna.
- Mógłbyś namalować jej coś
zabawnego na tej łopatce, ot tak, dla żartu – warknął, zakładając ręce na
piersi. – Może wtedy zaczęłaby być mniej wkurwiająca.
- Nie masz na co liczyć – odparł chłodno, kierując się na
zaplecze. – I spierdalaj stąd. Salon przyjmuje się twoim zapachem. Naprawdę nie
chcę, by ten smród odstraszał klientów. – dodał, z lekko sarkastycznym
uśmiechem na ustach.
Louis nie odpowiedział. W
przeciwieństwie do Tanyii, Zayn nie zamierzał go urazić i rzucał żartami, których
nie należało traktować serio, o czym Tommo doskonale wiedział. W każdym razie, Zayn
teraz miał ważniejsze rzeczy do roboty niż niańczenie sfrustrowanego kumpla.
Witamy Was na pierwszym rozdziale Killers.
Mam szczerą nadzieję, że nie zawiodłyśmy was ani trochę, a to fanfiction będzie nietuzinkowe, świetne i będzie miało wysoką czytelność. Postaramy się was nie zawieść.
Jak minął Sylwester? Trzymacie się na nogach? :)
Komentujcie <3
Ps. Jeśli jeszcze nie oglądałyście zwiastuna, możecie zrobić to teraz. Link w zakładkach! x
Ps. Jeśli jeszcze nie oglądałyście zwiastuna, możecie zrobić to teraz. Link w zakładkach! x
zajebiste, zajebiste, zajebiste <3 czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńJak ja kocham takie drastyczne scenariusze <3 Nie moge się doczekać nastepnego rozdziału ^^ A pytasz jak po sylwestrze? Chora jestem :((
OdpowiedzUsuńWspaniały, widzę, że Tommo i Tanya się uwielbiają :) Czekam na następny ;) Zwiastun piękny. A sylwester? lepiej nie pytać XD
OdpowiedzUsuńJa tam akurat po Sylwestrze dobrze się czuję :-) Co do rozdziału to uwielbiam tą grozę i niebezpieczeństwo :-) Niall jest bezczelny a Liam cholernie męski. Ahh kocham też Lou i tą jego pewność siebie. Myślę, że to będzie najbardziej oryginalne opowiadanie, które czytałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie:
[gotta-be-you-darling]
[spojrz-w-moje-oczy]
@Gattino_1D
Nieźle się zaczyna! Mam nadzieję że dalsze rozwinięcie będzie tak samo ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
Rozdział naprawdę fajny! Czekam na next! A co do sylwestra to się czuję doskonale :D
OdpowiedzUsuńto jest świetne! macie oryginalną fabułę, strasznie mi się podoba! :D
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Podoba mi się. Mam nadzieję że reszta rozdziałów będzie taka :). Pozdrawiam ~ @Polish__pooow
OdpowiedzUsuńSerio, bardzo polubiłam to opowiadanie. I chociaż dalej nie potrafię przyzwyczaić się do chłopaków jako wampirów, i tak jest super. Horan zachował się naprawdę jak nie Horan. Bezczelny. Obawiam się jednak, że Niall miał rację i jeszcze będzie nachodził Hope. Ale za to Liam bardzo mnie zaskoczył! Cieszę się, że powstrzymał swój głód i pomógł dziewczynie. Mam tylko nadzieję, że jego następna wizyta u niej nie skończy się tragicznie. No i na koniec muszę wspomnieć o moim ukochanym Lou. Mimo, że jest naprawdę wkurzający, i tak go lubię. Nie wiem tylko dlaczego łazi za tą Tanyą jak głupiec. Zająłby się czymś pożytecznym. Nie wiem czemu, ale jakoś nie pałam sympatią do Tanyi. Może właśnie dlatego, że jest taka chłodna i równie wkurzająco co Tomlinson. A Zayn jakby się odsuwał od tych wszystkich spraw, ciągle pogrążony w świecie tatuaży. Czekam na rozdział kolejny, naprawdę dobra robota. Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć, bo w sumie niewiele się tutaj wydarzyło. W normalnym przypadku już zrezygnowałabym z dalszego czytania, bo najpierw nie przypadły mi do gustu przekleństwa w prologu, w pierwszym rozdziale nic się nie dzieje... Ale obiecuję czytać dalej, bo może jednak w następnym rozdziale będzie ciekawiej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę więcej weny.
@_houis
[ www.perf-ect.blogspot.com ]
Świetny rozdział! Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę dobre.
OdpowiedzUsuńKurcze muszę przyznać, ze mie zaciekawił.
Pozdrawiam
@JustinePayne81
Naprawdę intryguje mnie ta historia. Ciekawośc mnie zżera kiedy zastanawiam się nad tym, co wymysliłyście. Powoli przywykam o myśli, że chłopcy są wampirami i w dodatku... Cóż, określmy to tak, że musza wyglądać bardzo pociągająco jako wampiry.
OdpowiedzUsuńHope nie ma pojęcia w jakie towarzystwo trafiła. Mam tylko nadzieję, że nie stanie jej się krzywda. Wygląda na to, że wpadła Liamowi w oko. I dobrze, im więcej Liama tym lepiej!
Louis jest zabawny, naprawę, haha. Ale widać, że irytuje Tanyę. Chociaż i tak przypuszczam, że wylądują w łóżku prędzej czy później. Le ja wróżbita.
Czekam na następny, życzę dużo weny! x